cytaty z książki "Ciekawscy. Jurajska draka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Maj skończył się niepostrzeżenie. Życie naukowców i rodzin wracało do swojego normalnego rytmu.
Praca nad czymś tak oczywistym jak oddech może wydawać się naiwna, a jednak: odpowiedni oddech to element treningu wielu sportowców i wojskowych, a także jeden ze sprawdzonych sposobów na kontrolę emocji.
U wylotu polany pasły się stada roślinożerców: rogate triceratopsy, parazaurolofy z tubami na szczycie głowy i inne, nieznane Maćkowi gatunki.
Z otworu na szczycie i większego u dołu biło niebieskie światło. Statek obcych nie emitował przy tym żadnych dźwięków. Wisiał po prostu kilkanaście metrów nad polaną, igrając z ziemską grawitacją.
Chuda, różowa ręka istoty wyjęła coś spod tuniki. Był to przedmiot przypominający artefakt z lasu, jednak nieco bardziej pękaty, z oczkiem u nasady i przewleczonym przez niego rzemykiem.
Ta wasza wpadka to teraz turystyczna atrakcja. Miliony ludzi wierzy, że w położonej obok Roswell bazie sił powietrznych USA badano ciała twoich pobratymców.
Szumiało mu w głowie, jakby znajdowała się w niej autostrada pełna samochodów.
Zaczęli biec, od zwierciadła dzieliło ich może kilkanaście metrów.
Wszyscy poczuli ciarki na plecach. Tak daleko jeszcze nigdy nie zaszli, za chwilę miał się dokonać przełom. Byli świadomi, że uczestniczą w wiekopomnym wydarzeniu.
Ale wtem...
Doskonale rozumiał, że szwajcarski fundusz inwestycyjny, finansujący niemałymi kwotami badania profesora i jego zespołu, tracił powoli cierpliwość. Obiecany ustabilizowany tunel czasoprzestrzenny nadal nie działał.
Żaden z nich nie wiedział jednak, jak bardzo.
Radek był fanem zjawisk paranormalnych. Zaczytywał się raportami o bliskich spotkaniach trzeciego stopnia z przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji i szukał ich potwierdzenia w faktach historycznych.
Anatol był znanym lokalnej społeczności pustelnikiem. Jego chata tkwiła w lesie nieopodal wsi, nie było w niej bieżącej wody ani prądu. Anatolowi jednak to nie przeszkadzało. Wiódł proste, szczęśliwe życie.
Anatol okazał się niemową - z jego gardła wydobywały się jedynie gulgotanie i jęki. Dużo gestykulował, kiwał głową na "tak" i na "nie", lecz jego specjalnością były szkice.
Śmigłowiec hinduskiego miliardera zatoczył szeroki łuk nad Wisłą i wylądował na jej prawym brzegu, celując idealnie w tarczę z wyrysowaną litera H.
Dzień zapowiadał się idealnie - ciepłe majowe słońce świeciło pomarańczową kulą nad horyzontem, a łąki i lasy pachniały nadchodzącym latem, błękit jezior odbijał nieliczne białe chmury.
Unieśli się, świat zawirował. Stawiali kroki powoli. Przeszli przez jakieś drzwi i oślepiło ich słońce.
Widziałeś na niebie pteranodony! Nie samoloty kanadyjskich sił lotniczych. To kreda! Jesteśmy w dzikim miejscu, dzikszym niż najdzikszy zakamarek znanego nam świata!
Maciek oparł dłoń na powalonej kłodzie i dziwnie się skrzywił. Pod ręką miał coś miękkiego i pokrytego szczeciniastymi włoskami.
Las zaszumiał i zaskrzeczał dziesiątkami nieznajomych głosów, a zachodzące słońce kładło coraz dłuższe cienie. Radek zrobił się blady i momentalnie spuścił wzrok na ziemię. Już nie żartował, nie kpił i nie pytał o Kanadę.
Noc nie przeszkadzała mu w obserwacji, był świetnie przystosowany i wyposażony. Przemykał w pełnym kamuflażu pomiędzy skupiskami zieleni, rozgarniając stada małych, kurczakopodobnych dinozaurów. Czuły jego obecność, ale go nie widziały.
W powietrzu zabrzęczała gigantyczna ważka, zakręciła okrąg nad jeziorem w krasowym wapiennym leju i jak bombowiec pomknęła wzdłuż skały.
W krzakach coś zaskrzeczało, przewalały się w nich zwierzęta o trudnych do sprecyzowania gabarytach. Zgrzytnęły pazury. Malcolm chciał ostrzec chłopców, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu.
Życie to nie jest eksperyment w laboratorium, tutaj trzeba improwizować.
Małe kłamstwa były jak potajemnie zjedzony kawałek czekolady. Brzuch nie bolal, obiad się zmieścił, nikt nie zauważał zniknięcia kawaleczka słodkiej przekąski. Duże kłamstwa doskwierały jak tabliczka czekolady wepchnięta w pośpiechu do buzi: ślady na twarzy, sreberko pełne okruszków, brzuch zapakowany po brzegi. Słowem - konsekwencje i to przez duże K.
Człowiek ze swoją chciwością, potrzebą podporządkowywania sobie świata, człowiek dążący do bycia ponad innymi.
Jaki byłby świat, gdyby każda zła decyzja mogła zostać cofnięta? Jaki nowy rodzaj społecznej nierówności by to stworzyło? Powstałby następny podział: na tych, którzy skaczą w przeszłość, i tych, który mogą tylko o tym pomarzyć. Jedni wymazywaliby błędy gumką, inni musieliby ponosić ich konsekwencje.
Czas musiał płynąć swoim rytmem, jego zaburzanie nie było dobrym pomysłem.
Czasami wystarczy bowiem jedno słowo powiedziane w odpowiednim momencie, by nadać czyjemuś życiu właściwy kierunek.
Malcolm mimowolnie pomyślał o atomie - przywołał w myśląch obraz grzyba po bombie nad Nagasaki, ewakuację po wybuchu w Czarnobylu i awarię w Fukushimie. A smartfon? Z jednej strony pożyteczny terminal z dostępem do wiedzy i rozrywki - proteza mózgu, z drugiej zaś źródło uzależnienia milionów nastolatków.